The Elder Scrolls Wiki
Advertisement

Dziennik Agnara

Treść[]

Wpis 1:

Gdy wziąłem na siebie obowiązki Wodza Thirsku, kiedy przyjąłem piękną Svenję Śnieżną Pieśń na swego doradcę, a później żonę, nie miałem pojęcia, jak szybko zmieni się moje życie.


Podążyłem na wyspę Solstheim, by zażyć bardzo potrzebnego mi odpoczynku, i znalazłem go w pełnych miodu hallach Thirsku. Lecz gdy spotkałem Svenję, mą słodką Svenję, wplątałem się w epicką historię, jakie dotychczas czytałem w legendach i bajkach dla dzieci.


Svenja opowiedziała mi o pamiętnej nocy, kiedy to szkaradny stwór znany jako Uderfrykte napadł na hallę, siejąc zniszczenie, tylko ją pozostawiając przy życiu. Pewien bohater zabił potwora, i Thirsk miało nowego wodza, lecz już wkrótce podążył on ku nowym wyzwaniom, nowej przygodzie.


I w tym miejscu ja pojawiam się w opowieści. Svenja Śnieżna Pieśń, o oczach w kolorze lodu i włosach jasnych niczym len, zdobyła mą miłość. Niedługo później zostałem jej mężem...i nowym wodzem sali zgromadzeń. Prawdę mówiąc, nigdy nie byłem szczęśliwszy. Lecz Svenję, mą drogą żonę, ciągle nawiedzały wspomnienia Uderfrykte, zniszczeń, jakich dokonał on w halli, i ludzi, których kochała. Noc za nocą ma ukochana budziła się z wrzaskiem, trwogą wypisaną na twarzy i z jednym słowem na ustach -- "Uderfrykte!"


Bałem się o szczęście i zdrowe zmysły mojej żony, ale to ona znalazła rozwiązanie swego problemu. Jako wojownik, powiedziała, musi stawić czoła swemu strachowi. Musi go pokonać. To prawda, Uderfrykte nie żyje, ale skąd on przyszedł? Czy był jeden? Czy nadejdzie więcej tych stworów, by znowu siać zniszczenie? Czy zginę ja, jej kochający mąż? I tak pisywała do odkrywców i badaczy w całym Tamriel, aż znalazła odpowiedź, której szukała. Tak naprawdę Uderfrykte NIE był sam, lecz był dzieckiem pradawnej Matki Uderfrykte. Aby położyć kres koszmarom, by zapobiec kolejnemu zniszczeniu, musieliśmy osaczyć i zabić Matkę Uderfrykte, nieważne gdzie ani kiedy.


Wpis 2:

Na Ysmira, szukaliśmy. I szukaliśmy dalej. I jeszcze trochę. Lecz w końcu nasze nadzieje zostały wysłuchane -- trafiliśmy na miejsce. Stwór został dostrzeżony przez pasterza na odległych górach Skyrim!


Wpis 3:

Odnaleźliśmy trop stwora i śledzimy go przez całe dnie, wkraczając na teren Prowincji Cesarskiej. Tu, w mroźnych górach, spotkaliśmy miejscowego łowcę, który próbował nas ostrzec przed tym miejscem, wspominając starą legendę o morderczym stworze znanym jako Groza ze Skały Skoku -- potworze, któremu przypisywano zabójstwo ponad tuzina ludzi, i tyluż sztuk bydła. Czy może to być ta sama Matka Uderfrykte, której szukamy? Być może, w przeciwieństwie do swego dziecka w Solstheim, Matka porusza się z miejsca na miejsce, i właśnie jej ruchliwość do tej pory przeszkadzała w jej zabiciu lub złapaniu?


Wpis 4:

Rozbiliśmy obóz na Skale Skoku, ponoć najwyższym naturalnym punkcie obserwacyjnym w całej Cyrodiil. Stąd widzimy na całe mile! Będziemy więc trzymać warty, dniem i nocą. Jesteśmy blisko, tak blisko. Svenja i ja czujemy to w kościach. To Svenja zawsze szczególnie dobrze wyczuwała takie rzeczy, i jest przekonana, że Matka Uderfrykte jest blisko.


Wpis 5:

Svenję męczą moje ciągłe notatki, lecz dziennik ten przyda się jako zapis podróży i klęski z łap Uderfrykte. Patrzy na mnie, gdy to piszę, gniewnie, niecierpliwie, lecz ten wpis jest zbyt ważny -- nareszcie, po tylu dniach obserwacji, zobaczyliśmy ją -- Matkę Uderfrykte! Nie przypomina niczego, co widzieliśmy na oczy, to olbrzymia, trollowata bestia, która wydaje się drżeć i migotać na mrozie -- jak dzika postać samej zimy! Teraz wyruszamy, by zejść z góry, z bronią w ręku, i dać Grozie ze Skały Skoku to, co jej się należy!


Wpis 6:

Klęska i zniszczenie! Walczyliśmy ze stworem ze wszystkich sił, lecz okazało się to daremne. Svenja... Ma piękna Svenja! Moja droga żona zginęła na miejscu, prawie w całości połknięta przez stwora! I choć czuję ból, pisząc te słowa, wtedy nie myślałem o niczym oprócz ucieczki. Uszedłem, wracając do naszego obozu na Skale Skoku, by zebrać myśli i odzyskać zimną krew.


Nie mam dużo czasu. Po tej szybkiej notatce wyruszę i ponownie stawię czoła Matce Uderfrykte -- i tak na pewno trafi za mną do obozu, więc starcie jest nieuniknione. Czy mogę żywić jakąkolwiek nadzieję na pokonanie tego potwora? Jedno jest pewne -- Svenja i ja przybyliśmy pochopnie, nieprzygotowani. Mój stalowy topór? Bezużyteczny. Łuk Mroźnego Smoka mej ukochanej żony? Zupełnie nieskuteczny (i połknięty w całości, ciągle w ręku Svenji...).


Ta bestia wydaje się być stworzeniem zimna, i pewnie jest na nie całkowicie odporna. Zaatakowałbym ogniem, gdybym miał jakiś pod ręką. Ale nie ma czasu. Brak mi czasu, by podążyć do gildii magów i zaopatrzyć się w zaklętą broń, czy wynająć czarownika na swe usługi. Mój stalowy topór będzie musiał wystarczyć. Tak oto powracam do walki, i mam nikłą nadzieję zabić tego okropnego potwora, który sprawił tyle bólu mojemu ludowi. A jeśli mi się nie uda, pocieszam się myślą, że wkrótce dołączę do mej pięknej żony w złoconych hallach Sovngarde.


Jeśli ktoś czyta ten spisany pośpiesznie dziennik, pewnie już nie żyję, i módl się do Ysmira, byś w starciu z potworem miał więcej szczęścia ode mnie.


Agnar Niezłomny,


Wódz Thirsku

Advertisement